Towarzystwo Prawiepisarskie
Wyciągam dłonie by chronić ten skarb
Wątły płomień świecy, szarpany przez wiatr
Chciwym wzrokiem spoglądam na ogień
Modląc się w duchu bym zdążył na czas.
Noga za nogą, podążam przed siebie
Bez strachu, w pośpiechu, upadam by wstać
Nie bacząc na rany.. To na ciernie na skroni?
Zmęczenie odsuwam, Cień ciągle mnie goni
Czuję zimny uścisk, lecz gwiazd już blednie blask!
Podnoszę oczy w górę, spoglądam z nadzieją
Lecz to nie słońce wschodzi, nie kończy się noc
To tylko w mych dłoniach, wygasła nadzieja.
Offline